Dzień zaczął się dość wcześnie i nerwowo. Mianowicie od 6 rano nerwowo kończyłem ostatnie zlecenia i między czasie wrzucałem, co miałem pod ręką do torby. Podczas odprawy na lotnisku celnicy postanowili się uważniej przyjżec się mojemu bagażowi. Jak padło pytanie czy to Pański bagaż?? Zastanawiając się, co ja tam mam po woli podszedłem do nich. Padło kolejne pytanie – Co Pan tam ma ?? kurde skąd ja mam wiedzieć co ja tam mam – nie wiem a o co chodzi ?? – Co Pan ma w walizce?? Kompletnie nie wiedziałem, o co chodzi temu człowiekowi powiedziałem - skarpetki – Proszę otworzyć walizkę. Pani w białych rękawiczkach zaczęła przeglądać mój bagaż a ja przez ramię zerkałem co tam ogólnie mam :) po krótkiej wymianie zdań nic nie znaleźli ale kolesiowi nadal coś nie pasowało. Podszedłem do niego i pytam się o co chodzi, on pokazuje mi prostokątny przedmiot na ekranie – Co to jest ?? okazało się że powodem całego zamieszania był zestaw bez przewodowego do nagrywania dźwięku :) po wyjaśnieniu mu co to jest koleś jakoś tak zniesmaczony że nie udało mu się znaleśc bomby kazał zamknąć torbę i puścił mnie :)

Pomijając fakt, że samolot był opróżniony około godziny sam lot przebiegł wspaniale, obudziłem się dopiero jak koła dopchnęły lotniska w Koloni. Na miejscu okazało się, że rozmienię 20 euro nie jest wcale taki proste. Na pytanie czy ma Pani rozmienić każda ekspedientka z bardzo promiennym uśmiechem na twarzy odpowiadała, że nie może, bo ma od górny zakaz rozmieniania pieniędzy. Po za kupie gumy za 0.50E udało mi się zdobyć drobne na bilet. Bo krótkiej walce z biletami w oczekiwaniu na pociąg zaczęliśmy obczajac laski na peronie do tego stopnia, że zostawiłem kamerę z laptopem na ławce i wsiadłem do pociągu na szczęście w porę się połapałem.

Kolonia wygląda świetnie wszędzie jest pełno ludzi w barach i na ulicach. Jedzenie też jakimś cudem się poprawiło i nadaję się do jedzenia. Tak dobiegł końca pierwszy dzień w Rzeszy :)